niedziela, 18 listopada 2012
Rozdział 2
Autor:
Rubinaz
o
12:57
Dzisiejszy dzień postaram się przeleżeć w domu. Choć nie wiem czy mi się to uda, ponieważ jak trzeba to nie umiem leniuchować. Kostka już nie bolała, bynajmniej nie bolała kiedy leżałam i nią lekko ruszałam. Postanowiłam zrobić sobie na śniadanie płatki. Z chodzeniem było gorzej – kulałam ale nie było źle. Usiadłam przy stole i zjadłam porcję musli. Następnie poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic i ubrałam się. Kogoś przypomina mi Dan, ale kogo? To było pytanie na które nie mogłam udzielić sobie odpowiedzi. Pokuśtykałam do kanapy i wzięłam do ręki książkę, która leżała na stoliku do kawy. Moja ostatnia lektura, która przeczytałam jakieś dwa tygodnie temu … „Makbet” Szekspira. Nie da się zaprzeczyć, że dla niektórych książka bardzo ciekawa choć jak dla mnie trochę za krwawa. Patrzyłam się w sufit nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie mogłam się pozbyć myśli o moim byłym chłopaku Then’ie. Ostatni raz widziałam go w parku, rok temu, nic nie mówiło o tym, że go więcej nie zobaczę – wygłupialiśmy się, przytulaliśmy, śmialiśmy i rozmawialiśmy. Byliśmy szczęśliwi. Then nie zachowywał się jakoś nieswojo, ani nic takiego. Następnego dnia gdy do niego zadzwoniłam jego numer nie odpowiadał, a po pewnym czasie okazało się, że został wypisany ze szkoły. Miałam do niego żal o to, że się ze mną nie pożegnał. Gdyby nie Liz dalej bym miała doła i pewnie byłabym kompletnym odludkiem. Dan zachowuje się jakby znał mnie od lat… Nie wiem czemu, ale niektóre jego zachowania wydają mi się dobrze znane, nawet sposób w jaki mówi. Ale to może być przypadek, choć gdyby nie, tłumaczyłoby to czemu Dan wydaje mi się znajomy, oczywiście ma inne włosy i jest wyższy, ale w sumie Then mógł urosnąć, a włosy można różnie strzyc i farbować. A jego oczy są identyczne… To dziwne… Weszłam na fejsa, z myślą, że Dan będzie… Niestety go nie było. Napisałam mu tylko wiadomość, którą mógł wiedzieć tylko Then.
Ja: Hej Then, mój ty krabie.
Z tym jest pewna historyjka. Kiedyś Then zamiast powiedzieć „skarbie” powiedział „krabie”. Mieliśmy z tego niezły ubaw i od tamtej chwili tylko my wiedzieliśmy o co chodzi. Liz nigdy nie mogła się połapać o co nam właściwie chodzi i wkurzało ją, że nie chcemy jej tego powiedzieć. No bo kto by się połapał o co chodzi jak dwoje ludzi wyzywa się od krabów? Jeżeli to naprawdę on, będzie widział o co chodzi. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Skakałam na jednej nodze, żeby otworzyć drzwi. Stała za nimi Liz. Uśmiechnięta i pełna energii wleciała do mojego mieszkanka i klapnęła na kanapę.
- Co ci się stało w kostkę kochanie? – zapytała ze zdziwieniem.
- Źle stanęłam i to wszystko.
- OK, a tak serio? – czemu nie umiem kłamać?
- Biegłam do domu i skręciłam kostkę.
- Nie żartuj? Czemu?
- Pocałowałam Dan’a, ale tylko dlatego, że to na mnie wywarł.
- Co? – Liz nie ogarniała tego co mówię.
- No to co słyszysz, to była wielka pomyłka. Uciekłam, bo nie umiałabym spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim…
- O stara, wkopałaś się… - Liz zagwizdała.
- Dzięki za wsparcie – przewróciłam oczami i usiadłam obok mojej przyjaciółki.
- Ale dość o mnie. Z Kris’em gdzieś zniknęliście. Co się działo? – uśmiechnęłam się łobuzersko, a Liz dała mi kuksańca w bok.
- Nic, byliśmy chyba na wszystkich atrakcjach, a potem – Liz zachichotała. – Poszliśmy do niego.
- Nie wierzę! – zaśmiałam się.
- O boże, Sam, ty zawsze myślisz tylko o jednym – ja i moje skojarzenia, haha. - Poszliśmy do niego oglądać film, włączyliśmy jakieś denne romansidło i zamiast oglądać całowaliśmy się – wyszczerzyła się.
- Nie sądzisz, że to za szybko? – zapytałam.
- Nie chcę tego robić, ale nie dajesz mi wyboru. Ty całowałaś się Then’em w pierwszy dzień szkoły kiedy graliśmy w butelkę.
- Właśnie co do Then’a… - zacięłam się.
- Hmm? – Liz była zaciekawiona.
- Wydaje mi się , że Then to Dan. I wiem, że pewnie uznasz mnie za wariatkę, ale dużo rzeczy się zgadza. – opowiedziałam jej wszystkie moje obserwacje.
- O ja pierdole…
- Lepiej bym tego nie ujęła – przyznałam Liz rację.
- Ale co on se kurwa myśli? Że co? Nagle pojawi się z powrotem i wszystko będzie po staremu? – moja kumpela co raz bardziej się nakręcała.
- Wiem i jeśli to naprawdę on nie wrócę do niego.
- No ja myślę kochana, bo jeśli nie, będę zmuszona ci przywalić.
- Oh, dziękuję. To miłe z twojej strony – rzuciłam sarkastycznie śmiejąc się, ale Liz miała rację, jeśli to Then, to nie mogę z nim być po tym jak przez niego cierpiałam.
Zjadłyśmy z Liz u mnie obiad, a następnie ona się zwinęła, bo miała randkę z Kris’em. Stwierdziłam, że już dość się nasiedziałam w domu i wyszłam z domu. Bez celu ruszyłam przed siebie. Nagle wjechał we mnie zza zakrętu gościu na desce. Wywaliłam się na moją osłabioną nogę i zawyłam z ból. Był on nie do opisania i przenikał całe moje ciało. Wczorajsze skręcenie kostki było niczym względem tego co teraz czułam.
- O boże, sory – rozpoznałam po głosie gościa, z którym wczoraj zaliczyłam zderzenie koło młyna.
- I kto tu na kogo wpada, hę? – powiedziałam chociaż kręciło mi się w głowie.
- To nie pora na żarty – chłopak był przejęty. – Boli? – lekko podniósł moją prawą nogę, a ja krzyknęłam. – To chyba znaczyło tak. Szpital jest blisko zabieram cię tam – poczułam tylko jak bierze mnie na ręce i niesie w nieznanym mi kierunku.
Obraz przed oczami miałam rozmazany. Jedyne co czułam to ból. Gdy moje oczy zaczęły odzyskiwać ostrość zobaczyłam tego kolesia z którym wczoraj się bluzgałam. Dopiero teraz zauważyłam, że jest mega przystojny. Miał zmartwioną twarz. Nagle nasze spojrzenia się spotkały.
- Trzymasz się jakoś? – zapytał z troską.
- Tak, ale masakrycznie boli mnie noga.
- Przepraszam, nie chciałem ci nic zrobić, jechałem jak jakaś pokraka.
- Nie, spoko, każdemu mogło się zdażyć…
- Wiesz, tą dzisiejszą wersje ciebie jestem gotowy polubić – zaśmiał się, a ja odpowiedziałam uśmiechem.
- Twoja dzisiejsza wersja też mi bardziej odpowiada – na jego twarzy pojawił się smile.
Po naszej krótkiej konwersacji byliśmy już w szpitalu. Dopiero teraz zorientowałam się, że chłopak musiał biec, ponieważ szpital wcale nie był tak blisko. Z miejsca „wypadku” do szpitala był jakiś kilometr jak nie więcej. Chłopak delikatnie posadził mnie na jednym z krzeseł w szpitalu i podszedł do pielęgniarki. Po chwili wrócił, ale lekko wkurzony
- Jacy pojebani ludzie tu pracują. Ta piguła powiedziała, że zawoła lekarza za chwilę, bo teraz musi zajarać – zaśmiał się sztucznie. – I weź tu bądź pacjentem jak tacy debile tu pracują.
- Ej, uspokój się, przecież nie umieram, mogę poczekać – zarzuciłam chłopakowi rękę na ramię i uśmiechnęłam się serdecznie.
- A ogółem co z nogą?
- Mogę nią ruszać, ale jeszcze trochę boli.
- Mógłbym zerknąć? – zapytał.
- Jasne – zaczął lekko uciskać moją kostkę, gdyby nie to, że czułam ból pewnie byłby to niezły masaż.
- Czy jak dotykam mocno boli?
- Nie, może trochę, ale nie aż tak mocno – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- E to raczej będzie OK. A tak w ogóle jestem Jake. Z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić – zaśmiał się.
- Sam – podaliśmy sobie dłonie, a po chwili przyszedł lekarz.
- Dzień dobry, które z państwa doznało urazu nogi? – zapytał doktor, wyglądał na jakieś 28 lat, ale nie więcej.
- Ja – powiedziałam.
- To zapraszam panią do mojego gabinetu. Da pani radę dojść czy woli pani pojechać na wózku?
- Powinnam dać sobie radę sama.
- Dobrze. Niech pani chłopak tutaj poczeka, myślę, że nie dolega pani nic poważnego… - doktor przystał gdy zauważył, że patrzymy po sobie z Jake’iem rozbawieni.
- Tak w sumie to nie jest mój chłopak – powiedziałam zasłaniając ręką usta żeby się nie roześmiać.
- Och, przepraszam – lekarz podrapał się po głowie. – Będę miał nauczkę na przyszłość żeby nie łączyć ludzi w pary – odchrząknął. – No więc niech pan tu poczeka, zaraz wrócimy.
- Okey, tylko pójdę po colę do automatu i tu poczekam.
Wstałam z krzesła i pokuśtykałam za doktorem. Szczerze mówiąc nie było aż tak źle. Jakoś chodziłam więc jest OK. Po krótkim marszu znalazłam się w gabinecie i doktor mnie przebadał. Stwierdził, że miałam dużo szczęścia nic sobie nie łamiąc i jedyne co zrobił to zmienił mi bandaż na kostce. Kazał mi brać środki przeciwbólowe gdyby ból był nie do zniesienia i dużo odpoczywać, wypisał mi zwolnienie z W-F’u na miesiąc i to by było tyle. Wróciłam do poczekalni gdzie Jake popijał colę.
- Dasz łyka? – zapytałam, a po chwili Jake wręczył mi puszkę. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jestem spragniona i zamiast jednego łyka wypiłam połowę zawartości. Po oddaniu chłopakowi coli, chłopak spojrzał na mnie wytrzeszczonymi oczami, ale tylko wzruszył ramionami i dokończył to co jeszcze było w puszce.
- Słuchaj, głupio mi, że cię tak urządziłem więc pomyślałem, że może dasz się zaprosić na jakiś wypad do restauracji. W dowolnym terminie, może być nawet zaraz – chłopak uśmiechnął się promiennie.
- Wiesz co, dzisiaj to chyba spasuję, wolę dostosować się do zaleceń lekarza, ale myślę, że w przyszłą sobotę możemy się zgadać.
- Okey, jakby co pisz – podał mi swój numer telefonu, a ja podałam mu swój. – Co do miejsca to się nie przejmuj, ja już wybrałem idealną lokację, do ciebie należy wyłącznie podanie godziny, bo dzień już podałaś.
- Mi to pasuje – zaśmiałam się.
Jake odprowadził mnie do akademika chociaż nalegałam żeby tego nie robił, ale był nieugięty i zdecydowany. Ogółem zauważyłam, że Jake wie czego chce i nie da sobie w kasze dmuchać. Po dojściu do akademika pożegnaliśmy się, a resztę dnia spędziłam w swoim mieszkanku, myśląc o tym jaką cholernie pechową mam kostkę.
________________________________________________________________
No i jest drugi rozdział ;D Mógłby być lepszy, ale ocenę zostawiam wam. Dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny, to wiele dla mnie znaczy. Tak jak ostatnio proszę was o jakikolwiek komentarz pod rozdziałem. Nie oczekuje jakiegoś spamu, wystarczy nawet jedna litera, chcę po prostu wiedzieć czy ktoś to czyta. Pozdrawiam ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
10 komentarze:
jedna litera xP
rozdzial swietny cudowny niesamowity
przez ciebie zachcialo mi sie coli hahaha
mam nadzieje ze z Sam i Jake cos wyniknie
czekam na nn!
i zapomnialabym informuj mnie prosze w zakldce SPAM a nie pod rozdzialem ;) pozdrawiam!
ZAJEBISTYYY , zajebisty zajebisty , niesamowity , fascynujący :D
jak zawsze XD ;3
Czekam na następny x
Dzięki ;) Spoko, zapamiętam xD
Dziękuję <33
No ja też czekam na twój następny rozdział xD
Zostałaś nominowana do Liebster Awards u mnie na blogu!
amore-immortale.blogspot.com
ciekawy blog :)
Drugi rozdział, a mi opowiadanie już się podoba ;) Jestem ciekawa czym nas zaskoczysz. Czekam na trójkę !
Dziekuję ; ** Mam nadzieję, że zaskoczę pozytywnie ;D
Dzięki ;)
Prześlij komentarz