sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 6

 Na przeciwko mnie stał Jake. Powoli do niego podeszłam i położyłam dłoń na jego policzku. Ku memu zdziwieniu wcale jej nie strzepnął, tylko przykrył swoją ręką. Jego dotyk sprawiał, że przechodziły mnie dreszcze. Uparcie wpatrywałam się w jego brązowe oczy i czułam jakby się w nich zagubiła. Chłopak uśmiechnął się łagodnie i swoją drugą dłoń położył na mojej talii i lekko mnie do siebie przyciągnął. To było takie piękne, czułam, że zaraz nastąpi pocałunek, a ja wreszcie dotknę jego idealnych warg... Ale oczywiście się myliłam. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu za ramię, odwróciłam się szybko i ujrzałam Then'a. Miała skórę bladą jak trup, a z głowy ciekła mu krew, która barwiła jego podkoszulek na czerwono.
 - Jak mogłaś mi to zrobić? - powiedział z goryczą w głosie.
 - Ja... - zaczęłam, ale nie dał mi skończyć i zakrył moje usta zimną dłonią.
 - To był test, którego nie zdałaś. Myślałem, że naprawdę mnie kochasz, ale jak widać się myliłem - powiedział i rozpłynął się w powietrzu. Odwróciłam wzrok w stronę Jake'a.
 - Ty naprawdę myślałaś, że ktoś taki jak ja jest w stanie ciebie pokochać? - powiedział po czym zaniósł się głośnym śmiechem.
  Usiadłam na łóżku dysząc ciężko. Chwile mi zajęło zanim zorientowałam się, że to był tylko sen. Ale był taki realny... Być może to jakaś przestroga przed tym, że nie mam co liczyć na to, że Jake coś do mnie czuje? Nie wiedziałam co o tym myśleć. Spojrzałam na zegarek w komórce i niechętnie podniosłam się z łóżka. Nie było sensu ucinać sobie krótkiej drzemki, którą i tak za 10 min. przerwałby budzik, poza tym po moim śnie i tak nie chciałam ponownie wracać do krainy Morfeusza gdzie mogła na mnie czekać okropna niespodzianka. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Podczas gdy suszyłam włosy zauważyłam, że mam lekko podpuchnięte oczy, to na pewno przez ten cholerny koszmar...
 Wróciłam do pokoju i wyjęłam z mojego podręcznego plecaczka moją kosmetyczkę po czym ponownie znalazłam się w łazience. Nałożyłam korektor pod oczy i przejechałam tuszem rzęsy. Może nie wyglądałam jakbym była wielce wypoczęta, ale już mogłam pokazać się ludziom. Ubrałam się i poszłam do kuchni. Przewidując to, że dziś nie będzie mi się chciało nic robić zrobiłam kanapki już wczoraj. Zjadłam je szybko i napiłam się wody. Sięgnęłam po moją komórkę i wybrałam numer Liz.
 - Halo? - odezwała się w słuchawce zaspanym głosem.
 - Obiecałaś mi, że popilnujesz moich bagaży gdy będę je znosić na dół - przypomniałam jej.
 - No wiem, wiem, za 5 min. będę u ciebie - powiedziała ziewając.
 - Ok, pospiesz się - rozłączyłam się.
 Przeniosłam wszystkie bagaże pod drzwi wyjściowe i czekałam na moją przyjaciółkę. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, za nimi stała moja przyjaciółka w japonkach, rozciągniętych dresach i męskiej koszulce, pewnie Kris'a.
 - No jestem - powiedziała uśmiechając się.
 - Weź teraz tyle bagaży ile zdołasz, a ja zaraz doniosę ci resztę - poinstruowałam.
 - Spoko - moja przyjaciółka wzięła torbę i jedną z walizek po czym wyszła. Ja w tym czasie założyłam swój plecak i chwyciłam w ręce pozostałą torbę i walizkę. To było wszystko, bo dużo rzeczy powyrzucałam, ponieważ były stare, wynoszone lub najnormalniej w świecie nie podobały mi się. Jeszcze ostatni raz popatrzyłam na swoje lokum. Trzy lata w jednym miejscu, jednak robią swoje. Dziwnie było mi opuszczać to miejsce, wiązało się z nim tyle wspomnień... Zamknęłam drzwi wyjściowe i ruszyłam korytarzem do schodów. Szybko znalazłam się przed budynkiem i podałam Liz resztę mojego bagażu.
 - Myślisz, że Jake zmieści gdzieś to wszystko? - zapytała patrząc na te wszystkie rzeczy.
 - Powiedział, że wie jak sobie z tym poradzić, poczekamy zobaczymy - powiedziałam niepewnie. - Poczekaj tu jeszcze z bagażami, muszę iść na samą górę do pani Welson i oddać jej klucze do mojego mieszkania. Zaraz będę.
 - Jasne, nigdzie się stąd nie ruszam - powiedziałam moja przyjaciółka ziewając.
 Szybko wbiegłam po schodach na samą górę budynku i podeszłam do drzwi mieszkania pani Welson. Kobieta otworzyła mi po chwili.
 - Witaj Sam, już wyjeżdżasz? - zapytała ubrana w szlafrok i z włosami pozawijanymi na papiloty.
 - Tak, przyszłam żeby oddać klucze, bo opłaty uregulowałam już wcześniej.
 - A gdzie jedziesz kochanie? - zapytała przyjmując kluczyki.
 - Najpierw do rodziców, a w poniedziałek mam samolot do Londynu - lubiłam rozmawiać z tą panią, była naprawdę miła.
 - Widzę, że masz napięty grafik, nie zatrzymuje cię słońce. Gdy będziesz w Dallas odwiedź mnie, będzie mi miło, bo bardzo rzadko ktoś mnie odwiedza - powiedziała i uścisnęła mnie na pożegnanie.
 - Na pewno wpadnę, do widzenia - powiedziałam i ruszyłam na dół.
 Nieźle się zdziwiłam gdy na dole zobaczyłam nie tylko Liz, ale i Kris, i Jake'a.
 - O, jest nasza zguba - powiedział Jake i mnie przytulił. Po raz pierwszy było to dla mnie coś czego nigdy nie chciałabym kończyć, ale niestety zaraz i tak się do siebie odsunęliśmy, a ja przywitałam się z Kris'em.
 - No dobra panie Mądry. Teraz mi powiedz gdzie chcesz zmieścić te wszystkie bagaże - powiedziałam do Jake'a.
 - Zamontowałem na dachu bagażnik, mam nadzieję, że pomieszczę to wszystko - powiedział i podrapał się po głowie gdy patrzył na mój bagaż.
 Każdy coś wziął i udaliśmy się w stronę samochodu. Nie wiem jakim cudem Jake to wszystko zmieścił, ale ważne, że się udało. Byliśmy gotowi do drogi. Zauważyłam, że moja przyjaciółka ma wilgotne policzki.
 - Kochana, nie płacz, niedługo się zobaczymy, będziemy do siebie dzwonić, będziemy pisać maile, rozmawiać na Skype'ie. Kto wie, może też zostaniesz w Londynie na dłużej niż planujesz i znowu będziemy mogły się spotykać kiedy tylko chcemy - podeszłam do dziewczyny i przytuliłam ją do siebie, mnie samej także chciało się płakać, ale musiałam powstrzymać łzy, bo wiedziałam, że gdy ona je zobaczy rozbeczy się jeszcze bardziej. Odsunęłam się lekko i spojrzałam na nią i na Kris'a po czym ich oboje przytuliłam.
 - Kocham was miśki, będę tęsknić - powiedziałam nadal trzymając ich w objęciach.
 - Dobra jedźcie, nie chcę żebyście zapamiętali mnie jako mazgaja - powiedziała moja przyjaciółka uśmiechając się przez łzy. Gdy odsunęłam się od nich tylko spojrzałam na Kris'a.
 - Opiekuj się nią - powiedziałam uśmiechając się.
 - Możesz na mnie liczyć - powiedział chłopak po czym objął ramieniem Liz i pocałował ją w czubek głowy.
 - Trzymajcie się - powiedział Jake po czym przytulił Liz i Kris'a.
 - Wy też - odpowiedzieli wspólnie.
 Ja z Jake'iem wsiedliśmy do auta. Machałam im tak długo aż zniknęli mi z oczu.
 - W porządku? - zapytał Jake troskliwie.
 - Tak, ale stresuje się przed moim spotkaniem z rodzicami.
 - Dlaczego? Przecież to twoja rodzina, czego tu się stresować?
 - Nie widziałam ich 2 lata. Nie wiem co u nich słychać, zresztą oni też nie wiedzą co u mnie. Czuję się jakby jechała do obcego domu.
 - Nie możesz nastawiać się tak od razu na starcie. Zobaczysz będzie dobrze - powiedział chłopak i uśmiechnął się ciepło. Nim się zorientowałam, już zasnęłam.
* * *
 Zapowiada się bardzo długa podróż. 14 godzin jazdy, no może 13 przy moim tempie, a jest za 5 min. 4:00.
Na miejscu będziemy jakoś o 17. Sam już zasnęła, widać była bardzo zmęczona. Ja w tym czasie mogłem porozmyślać o wszystkim. Ta słodka istota, która właśnie teraz spała na miejscu pasażera skradła mi serce. Nie wiem jak to zrobiła, ale stała się kimś za kogo gotów byłbym umrzeć. Jedyne czego się bałem,to to że gdy zdradzę jej co do niej czuje ona mnie zostawi i już nigdy się do mnie nie odezwie. W mojej głowie kłębiło się wiele myśli co by było gdyby... Co by było gdyby ona mnie nie kochała? Załamałbym się, ale dalej był jej oddanym przyjacielem gdyby tylko tego chciała. Co by było gdyby jednak czuła to samo co ja? Chyba byłbym najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem, ale szczerze mówiąc nie wierzyłem w to, że ona czuje do mnie coś poza przyjaźnią. Fakt, faktem nie zapytam jej o to wprost - No wiesz, słuchaj Sam, bo ja cię kocham, czy ty mnie też? To by był szczyt idiotyzmu. Włączyłem cicho radio i słychałem utworów, które właśnie leciały. 
Love hurts… 
but sometimes it’s a good hurt
and it feels like I’m alive. 
Love sings 
when it transcends the bad things. 
Have a heart and try me,
‘cause without love I won’t survive...
 Zawsze uważałem tę piosenkę za świetną, ale dopiero teraz zrozumiałem jej przekaz... To prawda miłość rani, ale bez niej trudno żyć.
Love hurts
Love hurts
without love I won’t survive
Love hurts
Love hurts
without love I won’t survive
 Zerknąłem na Sam, miałem ochotę ją dotknąć, przytulić, pocałować, zrobić cokolwiek, żeby być jak najbliżej niej. W myślach ciągle odtwarzałem sobie nasz wczorajszy taniec. Nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów... Gdybym jej nie podniósł nie wiem czy zdołałbym się powstrzymać. Kiedyś śmiałem się z mojego brata gdy latał po całym domu szykując się na randkę, a teraz ja nie jestem lepszy, za każdym razem gdy mam się z nią spotkać robię wszystko by wypaść jak najlepiej, co wiąże się także z przesiadywaniem w łazience sporej ilości czasu. Założyłem swoje okulary przeciwsłoneczne, bo słońce zaczęło mnie razić, a po chwili włączyłem klimatyzacje. Co jakiś czas zerkałem na nawigacje i znaki sprawdzając czy jadę w dobrym kierunku. Nagle usłyszałem dzwonek mojego telefonu, odebrałem nie sprawdzając kto dzwoni.
 - Halo?
 - Hej Jake, jak leci? - usłyszałem radosny głos mojego przyjaciela.
 - No cześć, fajnie, że dzwonisz. Szczerze mówiąc niezbyt ciekawie... - powiedziałem wkładając do ucha moją słuchawkę Bluetooth i włączyłem ją.
 - A no tak, podróż do Chicago, myślałem, że będzie z tobą Sam, ta o której mi tyle opowiadałeś - usłyszałem w słuchawce śmiech jego i moich pozostałych przyjaciół.
 - Dobra, idź lepiej sprawdzić czy cię nie ma w kuchni.
 - Zdążyłem opróżnić lodówkę, zanim do ciebie zadzwoniłem - widocznie był z siebie dumny.
 - Pocieszające... 
 - No, ale powiedz mi, czy ta Sam okazała się nudniejsza niż przypuszczałeś?
 - Nie, po prostu była zmęczona i teraz odsypia.
 - Aha, teraz wszystko jasne - niemal czułem jak na jego twarzy pojawia się uśmiech.
 - A co u was?
 - Ogólnie jest dobrze, za dwa dni do domku, w końcu.
 - Coś o tym wiem - zaśmiałem się.
 - Jake, słuchaj, będziemy mieli gościa.
 - No tak, Sam przyjeżdża razem ze mną.
 - Ale ja nie mówię o Sam... Przyjeżdża do nas Justin, zaprosiłem go.
 - Moment, Justin? Przecież miał przyjechać za miesiąc.
 - No, ale trochę się pozmieniało - zachichotał do słuchawki.
 - Już ja ustawie was do pionu, widzę, że macie za dużo wolnego czasu - w słuchawce usłyszałem krzyki protestu co całkowicie mnie usatysfakcjonowało.
 - No weź... Nie bądź taki - powiedział chłopak smutnym głosem, byłem pewny, że gdybym był obok zrobiłby do mnie słodkie oczka.
 - Zastanowię się - zaśmiałem się cicho.
 - Sorki, musimy kończyć, pa - powiedział chłopak na co pozostali mu zawtórowali.
 - Trzymajcie się wariaty.
4 godziny później...
 Stanąłem na jakieś stacji benzynowej, musiałem iść do toalety za potrzebą, a przy okazji kupić sobie mocną kawę. Szybko załatwiłem to co pilne i wszedłem do małego sklepu. Obejrzałem cały asortyment i wziąłem Pepsi, jakieś ciastka w czekoladzie i zapłaciłem za wszystko. Przy wyjściu skorzystałem z automatu i kupiłem dwie gorące kawy. Szybko wróciłem do samochodu i wsiadłem z tym całym żarciem, które wręcz wypadało mi z rąk. Trzasnąłem drzwiami czym obudziłem Sam.
 - Dzień dobry Śpiąca Królewno - uśmiechnąłem się widząc jak przeciera oczy.
 - Ile spałam? - zapytała nadal nie do końca świadoma tego co ją otacza.
 - Jakieś 4 godziny.
 - O boże, przepraszam, nieźle się musiałeś wynudzić  - odparła już w pełni świadomym głosem.
 - Spoko, nie szkodzi, jak masz potrzebę to szybko póki jesteśmy na stacji benzynowej.
 - Zaraz wracam - posłała mi słodki uśmiech i wybiegła z samochodu, ja w tym czasie ogarnąłem wszystko co przyniosłem. Kawy umieściłem na podkładce pomiędzy siedzeniami, a ciastka umieściłem w schowku. Pepsi zaś włożyłem pod siedzenia gdzie stale nawiewała klimatyzacja. Akurat kiedy skończyłem Sam wróciła.
 - Ile jeszcze godzin drogi? - zapytała.
 - 10 może 9 - powiedziałem i uśmiechnąłem się łobuzersko na co ona tylko zapięła pasy i się wyszczerzyła.
  - To na co czekamy, jedźmy - powiedziała. Pewnie od razu zorientowała się o co mi chodzi.
 Ruszyłem z piskiem opon i podgłośniłem muzykę. Cała droga minęła nam na rozmawianiu, śmianiu się i śpiewaniu wszystkiego co wpadło nam w ucho.
* * *
 Na miejscu byliśmy jeszcze przed 17. Podjechaliśmy pod wielki dom, a może lepszym określeniem byłaby villa. 
 - Wow, nieźle mieszkasz - powiedział chłopak wjeżdżając na podjazd.
 - I pomyśleć, że dawno temu stał tu tylko jednorodzinny domek, którego wbudował mój prapradziadek - westchnęłam. 
 - Twój prapradziadek nieźle to przemyślał, tyle terenu na mały domek, chyba on wiedział, że wybudują tu coś większego - powiedział chłopak uśmiechając się.
 - Może i coś w tym jest - powiedziałam i wysiadłam z samochodu. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki i ujrzałam swoich rodziców. Podbiegłam do nich i przytuliłam ich do siebie.
 - Mamo, tato, tak bardzo tęskniłam - powiedziałam i łapczywie chłonęłam ich zapach. Moja mama ma 42 lata, a tata 44. Są wspaniałymi ludźmi, ale są strasznie zapracowaniu. 
 - Kochanie, jak ty wyrosłaś - powiedziała moja mama lekko się ode mnie odsuwając.
 - Teraz zamiast mojej małej córeczki widzę piękną kobietę - powiedział tata śmiejąc się.

 - Tato - rzuciłam zawstydzona, ponieważ Jake stał przy aucie i przysłuchiwał się wszystkiemu.
 - Ty musisz być Jacob, prawda? - powiedziała moja mama do Jake'a.
 - Jake, jeśli to nie problem - powiedział i podszedł bliżej po czym pocałował dłoń mojej mamy.

 - Jaki gentelmen... - powiedziała moja mama uśmiechając się szeroko.
 - Miło cie poznać Jake - powiedział mój tata wyciągając dłoń w stronę Jake'a, a ten ją uścisnął. - Od kiedy jesteście razem? - dodał mój tata patrząc na nas.
 - My jesteśmy tylko przyjaciółmi - powiedziałam.

 - Czy ty w końcu znajdziesz sobie jakiegoś faceta? - powiedział mój tata na co ja zwróciłam na niego zdziwione spojrzenie. Czego jak czego, ale tego się nie spodziewałam.
 - Myślałem, że może wreszcie znalazłaś se jakiegoś porządnego chłopaka... - Jake zaczoł się głupio chichrać, czego mój tata nie zignorował. - Co się śmiejesz, a ty masz dziewczynę? Jak ja byłem w twoim wieku to już byłem zaręczony.

  - Dobra dość, nie gadajmy o tym - powiedziała moja mama, bo chyba już jej było wstyd za męża. - Na pewno jesteście głodni, wchodźcie, śmiało - zaprosiła nas ruchem dłoni do środka.
 Moja mama przygotowała moją ulubioną sałatkę, którą zjadłam ze smakiem. Do tego na stole było pełno innych potraw. Dobrze nam się wszystkim gadało, jednak nikt nie wspominał nic o Then'ie, mama wiedziała jakie to było dla mnie trudne więc nic o tym nie mówiła. Godzinę po posiłku moi rodzice wpadli na pomysł, żeby popływać w naszym basenie.
 - W takim razie muszę iść po moje spodenki - powiedział Jake i pobiegł do samochodu.

 - A propos stroju... Swój stary wyrzuciłam przed wyjazdem z Dallas - powiedziałam na uboczu do mojej mamy.
 - Idź do swojego pokoju, na pewno coś znajdziesz - powiedziała po czym uśmiechnęła się tajemniczo.
 Wbiegłam po schodach na górę i wpadłam do mojego pokoju. Wszystko wygląda tak jak dawniej, jak wtedy gdy ostatnio tu byłam. Moją uwagę od razu przykuł mały pakunek na łóżku. Rzuciłam się w jego kierunku i szybko go rozpakowałam. Uśmiech zagościł na mojej twarzy gdy ujrzałam śliczne bikini.

 - Wiedziałam, że ci się spodoba - zobaczyłam moją mamę już przebraną w stój bikini, stała w drzwiach i patrzyła wprost na mnie.
 - Wiesz, że wszystko z motywem UK jest dla mnie świetne - skwitowałam uśmiechem.
 - Wiem i wykorzystałam to, a teraz przebieraj się szybko, czekamy przy basenie - powiedziała zamykając za sobą drzwi. Przebrałam się w strój i weszłam do łazienki połączonej z moim pokojem. Obejrzałam się w lusterku, poprawiłam włosy i zmyłam tusz to rzęs i korektor, który rano nałożyłam pod oczy. Ku memu zadowoleniu worki pod oczami zniknęły. Na bosaka zeszłam na dół i wyszłam przez drzwi prowadzące do basenu. Mój tata z Jake'iem grali w siatkówkę w basenie, a moja mama opalała się na leżaku w jego pobliżu. Zajęłam leżak koło mojej mamy. 
 - Nie idziesz popływać? - zapytała mama.
 - Nie, muszę się w końcu trochę opalić.
 - Naprawdę Jake jest tylko twoim przyjacielem? - zapytała podejrzliwie.
 - Tak, dlaczego pytasz? - spojrzałam na nią.
 - Sposób w jaki on na ciebie patrzy, tak nie patrzy przyjaciel na przyjaciółkę.
 - Wydaje ci się.
 - Okey, okey, ale ty na niego też obojętnie nie patrzysz - powiedziała moja mama z delikatnym uśmiechem.
 - Mamo, nie próbuj mnie swatać, umiem o siebie zadbać - powiedziałam i uśmiechnęłam się wesoło chociaż w głębi duszy rozważałam jej słowa.
 Leżałyśmy jakiś czas i gadałyśmy już na inne, beztroskie tematy, gdy nagle podbiegł Jake.
 - Ile zamierzasz się wylegiwać? - zapytał mnie.
 - Tyle ile trzeba - odpowiedziałam.
 - Okey - powiedział po czym wziął mnie na ręce. Próbowałam mu się wyrwać, ale on wrzucił mnie do basenu po czym zaczął się śmiać.
 - Jesteś okropny! - krzyknęłam i ochlapałam go wodą śmiejąc się. Jake wskoczył na bombę i ochlapał mnie i moich rodziców wodą. W końcu mama do nas dołączyła i zaczęliśmy grać w siatkówkę, a później pływać, nurkować i najnormalniej w świeci dobrze się bawić.
 Wszyscy położyliśmy się spać koło godziny 23, ale oczywiście ja musiałam wstać jakoś po 2, bo zachciało mi się pić. Wychodząc do kuchni natknęłam się na mojego tatę, który zamiast iść do swojej sypialni, wchodził do pokoju gościnnego po zupełnie innej stronie korytarza.
 - Tato, co ty robisz? - zapytałam, a on się wzdrygnął.
 - Sam, czemu nie śpisz?
 - Może odpowiesz mi na pytanie... - skrzyżowałam ręce na piersiach.
________________________________________________________________

No i mamy kolejny rozdział, mam nadzieję, że Was nie zawiodłam ;) Ja go sobie trochę inaczej wyobrażałam, ale niestety jest jaki jest... Jak czytacie to komentujcie, nawet nie wiecie jaka to dla mnie motywacja ♥

10 komentarze:

Anonimowy pisze...

kocham to kocham to kocham to!
przepraszam, ze dopiero teraz komentuje, ale zycie na predkosci.
ciekawe co tata Sam kombinuje... Mam nadzieje ze to nic powaznego.

Anonimowy pisze...

Koooocham <3 /Jula

Ladyjula pisze...

Genialne . :3

blablabla pisze...

przepraszam że dopiero teraz, ale miałam któtką nieobecność na blogach, i ogarniam. ;d

podoba mi się rozdział. *o*

Shado pisze...

NOwy rozdział na my-life-is-suck.blogspot.com zapraszam ;)

Bibi Milneaux pisze...

uuu jakaś tajemnica : D

blablabla pisze...

zapraszam na nowy rozdział, który pojawił się na moim blogu. http://smileehappyy.blogspot.com/.
Może Ci się spodoba.

George warner pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Danishsingh pisze...

keep sharing this type of nice blog.
sales automation tools
india business directory

saleztechseo pisze...

Amazing write-up. Thank you so much for sharing. i have found it extremely helpful. I appreciate your hard work. Your blog on reading is so full of great insights. I have definitely noted some points from it.
a href="https://www.saleztech.com/">saleztech digital marketing company

Prześlij komentarz